Marcellus, jak to on, wyrywał się do dzikiego cwału, ale powstrzymywałem go przez chwilę. Dopiero gdy zobaczyłem że Amber i jej wierzchowiec powoli przyśpieszają, pozwoliłem Marcellus'owi popędzić w przód. Pegaz, gdyż chyba tak miał na imię koń Amber, również zaczął cwałować, doganiając z łatwością Marcellus'a. Uśmiechnąłem się na myśl, że jeśli dobrze pójdzie, niedługo dosiądę Tornada. Lubiłem szybką jazdę, w obu znaczeniach tego słowa.
Wiem że Amber mnie sprawdzała jak jeżdżę, ale mi to nie przeszkadzało, przecież jeżdżę od dziecka. Gdy nasze konie się zmęczyły, zwolniliśmy do stępu. Poklepałem po szyi konia, po czym spojrzałem na Amber.
- I jak zdałem test? - Zaśmiałem się.
< Amber? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz