-Chyba,na co czyhałam-uśmiechnęłam się do niego
-Jedno i to samo-odpowiedział,spojrzał gdzieś za mnie,zrobiłam to samo,moim oczom ukazał się przepiękny jeleń.
-Na takie cuda-szepnęłam,wyciągając z kołczanu strzałę,nałożyłam ją na cięciwę i powoli naciągnęłam łuk.Właśnie chciałam wystrzelić,ale poczułam na swoim barku,ciężar dłoni John’a.Opuściłam łuk,odwróciłam się i spoglądnęłam w jego niebieski oczy,zdawało się jakby mówiły:”nie popisuj się,nie ma po co”.Schowałam strzałę i znowu przerzuciłam sobie łuk przez ramię,głośno gwizdnęłam i usłyszałam,że jeleń zaczął uciekać.Czasami zapominam,że zwierzęta mają życie,tak samo jak o fakcie,że kiedyś chciałam zostać wegetarianką.
-Wiem co sobie teraz myślisz,że jestem mordercą…-przerwałam ciszę
<John?Totalny brak weny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz