- No trochę tak - powiedziałam - Nibbit też jest po kontuzji. Przez lekkie kulenie mojego konia zostaliśmy wyrzuceni z drużyny.
- I co ? Zamierzasz wrócić ? - spytała Amber.
- Tak. Tu w spokoju potrenuje z Nibbitem i może kulawizna przejedzie - uśmiechnęłam się.
- Możemy pojechać na przejażdżkę ? - spytała Carole.
Amber pobladła.
- Ja raczej zostanę - westchnęła.
- Czemu ? - zdziwiłam się - Bo twój koń nie da się dosiąść ? Przecież macie jeszcze Thorę, Vidira i Łośka.
- No w sumie tak ale...
- Nie ma żadnego ale - zaprotestowała Carole - Jedziesz i już.
- No dobra - mruknęła z rezygnacją Amber i podniosła się z siedzenia. Po chwili już jechałyśmy wszystkie na oklep (ja na Nibbitku, Carole na Amaretto, a Amber na Łosiu) drogą dojazdową do Infinity. Gdy żwirowana ścieżka zmieniła się w asfalt zjechałyśmy na łąkę i pokłusowałyśmy w stronę rozciągającego się poniżej lasu. Dzień był pochmurny i w lesie panował półmrok.
- Aleście sobie świetną porę na teren wybrały - warknęła Amber walcząc z mającym dziś zły nastrój Łosiem który koniecznie chciał przyśpieszyć.
- Amber wyluzuj - uspokoiła dziewczynę Carole widząc, że Amber niemal krzyczy na swojego wierzchowca.
- Spokojnie ?! - krzyknęła poirytowana - Ten cielak to jakaś masakra !
Wściekła Amber wbiła pięty w boki Azyla i chwyciła za sprzączkę. Koniowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Stanął dęba i robiąc wielkiego susa puścił się niemal cwałem przez las.
- Amber ! - krzyknęłam za nią lecz ona nie słuchała tylko popędzała konia do jeszcze szybszego biegu.
- Ona się zabije - warknęła Carole - I konia też. Co za wariatka !
Nie odpowiedziałam tylko pognałam za Amber. Mimo, że Nibbit był sporo mniejszy do Łosia dzielnie go dogonił. Gdy zrównałam się z Amber chwyciłam za wodze jej konia i zatrzymałam go.
- Co ty robisz ?! - wrzasnęła jak opętana.
- Raczej co ty robisz ! - zdenerwowałam się - Mogłaś coś zrobić Łosiowi !
- Doskonale wiedziałam co robię ! - ryknęła.
- Coś mi się wydaje, że nie bardzo - stwierdziłam lodowato.
- Wiesz co ?! ODCZEP SIĘ ODE MNIE !!! - wywrzeszczała mi prosto w twarz i zawróciła w stronę Carole. Ja jednak nie pojechałam za nią. Byłam wściekła ! Jak ona mogła powiedzieć mi coś takiego ?! Przecież niemal uratowałam jej życie. Ruszyłam stępem w stronę lasu. Słyszałam jak Carole woła za mną ale nie obchodziło mnie to. Złapałam się na tym, że zaczynam płakać.
- To nie tak miało być - szepnęłam do kuca, a on poruszył uszami na dźwięk mojego głosu - Nie chciałam się kłócić z Amber, a jak ona jest na mnie zła to pewnie i Carole nie będzie chciała mnie znać. Do domu nie mogę wrócić bo co powiedzą rodzice ? Że dobrze postąpiłam ? Nie ! Będą się zemnie śmiać i pewnie dostanie mi się za wożenie konia w tę i z powrotem do taty. Wiesz - westchnęłam gładząc Haflingera - Właściwie to często od niego obrywam. Wyjazd tu miał nie tylko być twoją wyprawą kuracyjną ale i wakacjami do panującej w domu, okropnej atmosfery. To nie będą wakacje jeśli chodzi o odpoczynek od kłótni.
Jakby wszystko stawiło się przeciwko mnie. Zabłądziłam, zaczęło padać, zapadał zmrok.
- I co ja mam zrobić ? - spytałam Nibbita. Przypomniało mi się jak na lekcjach jazdy konnej w terenie instruktorka kazała nam dać koniom iść gdzie chcą i mówiła, że one potrafią lepiej od nas, ludzi, znajdywać drogę. Chwyciłam za sprzączkę wodzy i lekko usiadłam w siodle. Nibbit nastawił uszy i ruszył powoli w stronę serca lasu. Jechaliśmy tak jakiś czas. Niebo zupełnie pociemniało, a mnie i kuca zalewały fale deszczu. W końcu jednak zobaczyliśmy zabudowania stajni.
- Nareszcie - mruknęłam - Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś.
Gdy dojechaliśmy przed stajnię zsiadłam z konia i zaprowadziłam do ciepłego boksu. Rozsiodłałam i wytarłam ogierka po czym gdy miał już na sobie derkę przyniosłam mu trochę gotowanego owsa z jabłkiem, czosnkiem i miodem oraz dodatkiem mchu islandzkiego (to wszystko by Nibbit się nie przeziębił i szybko zyskał siły). Posiedziałam jeszcze w boksie Haflingera po czym poszłam na jadalnię. Przy kominku siedziały Carole i Amber.
- Cześć - rzuciłam i usiadłam jak najdalej nich lecz jednocześnie blisko kominka żeby moje ciuchy i włosy wyschły.
- Wzięłaś kąpiel błotną ? - zakpiła szyderczo Amber patrząc krytycznie na moje zabłocone buty, czapsy i bryczesy.
- Nie - warknęłam - Pojechaliśmy na trochę dłuższy teren z Nibbitem.
- Och doprawdy - Amber złośliwie udawała troskę - A mnie się wydaje, że ty po prostu zabłądziłaś !
- Przestańcie - przerwała Carole która najwyraźniej uznała, że sprawy zaszły za daleko - Co wam się stało.
- Jej się spytaj - mruknęłam wskazując oskarżycielsko na Amber.
- Mnie ?! To ty uważasz, że jesteś lepsza ! - ryknęła dziewczyna i przewracając krzesło pobiegła do swojego pokoju. Carole obrzuciła mnie szybkim spojrzeniem i poszła za przyjaciółką.
- Do du*y - westchnęłam i również ruszyłam do swojego pokoju.
C. D. N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz