czwartek, 5 grudnia 2013

Od Amber

Po dwóch tygodniach wypuścili mnie ze szpitala. Nadal miałam jeszcze gips na lewej ręce oraz musiałam chodzić o kulach ale już przyjemniej mogłam zobaczyć Pegaza. Gdy wysiadłam z auta mojego dziadka zobaczyłam Pegaza na pastwisku. Podeszłam powoli do płotu okalającego paddock i przyglądałam się koniowi. Ten na mój widok od razu podniósł głowę, zarżał i odbiegł w najdalszy kąt pastwiska. O ile różnił się ten koń którego tu widziałam do tego którego jeszcze kilka tygodni temu miałam. Nie zważając na to co mówił lekarz, że mam oszczędzać moją nogę postanowiłam przeprowadzić z Pegazem join-up. Poszłam do pokoju się przebrać po czym ruszyłam w stronę paddocków. Gdy tylko weszłam na pastwisko Pegaz zaczął wierzgać i stawać dęba lecz gdy zobaczył, że nie zamierzam opuścić pastwiska stanął przyglądając mi się przepełnionymi nie strachem ale wściekłością oczami.
- Pegaz - szepnęłam robiąc krok w stronę konia. Wałach natychmiast wierzgnął i zaczął biec przy płocie. Wykorzystałam sytuację i popędziłam go zmuszając do ciągłego biegu. Koń jednak nie chciał ustąpić i przez półtorej godziny biegł nie dając mi żadnych znaków. W końcu zrezygnowałam i udałam się na jadalnię. Siedziała tam Carole i jakaś nowa dziewczyna. Podeszłam do nich.
- Cześć - przywitała się nowa - Ty jesteś Amber, co nie ?
- Tak. A ty... ?
- Lisa - uśmiechnęła się lekko - Właśnie przyjechałam.
- Jak tam ćwiczenia ? - wtrąciła się Carole.
- Nijak - warknęłam ze złością po czym usiadłam na krześle obok przyjaciółki - Pegaz biegał przez półtorej godziny i nic. Nie wiedziałam, że on tak długo umie wytrzymać.
- A o co chodzi ? - zainteresowała się Lisa.
- Mój koń zdziczał - odparłam.
- Zdziczał ? - zdziwiła się. Opowiedziałam Lisie całą historię, a gdy skończyłam ta pokiwała ze zrozumieniem.
- Wiem co czujesz... - westchnęła.
- Serio ? - zdziwiłam się.
( Lisa ? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz